Wyjazd z moją żoną do Niepołomic do moich rodziców, rano pogoda była w miarę zachęcająca, 21 stopni i słońce przebijające się zza chmur, więc o 11 ruszyliśmy do Niepołomic. Niestety ledwo dojechaliśmy do Chełmu zaczęło się już wyraźnie chmurzyć. Deszcz dopadł nas pod kościołem w Szarowie, zatrzymaliśmy się, założyliśmy peleryny (moja została użyta po raz pierwszy) i ruszyliśmy dalej. Około 12:30 dojechaliśmy do domu moich rodziców.
Zjedliśmy obiad, trochę odpoczęliśmy, w między czasie pogoda była nawet znośna nie padało i znów zaczęło pojawiać się słońce, jednak gdy ruszyliśmy do domu około 14:30 znów zaczęło się psuć. Pierwsze grzmoty usłyszeliśmy już Niepołomicach, ale nic twardo jedziemy dalej. Dojechaliśmy do Szarowa i 500 metrów przed kościołem zaczęło padać, znów dojechaliśmy pod kościół i znowu postój. Tym razem padało znacznie mocniej, a gdzieś bokiem przetaczała się burza. Staliśmy pod kościołem dobre 30 minut, padać nie przestało, ale burza odeszła, więc w pelerynach ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy chwilę w deszczu, na szczęście gdzieś w Targowisku padać przestało, a jak zaczęliśmy podjeżdżać pod kościół w Chełmie nawet zaczęło świecić słońce. Ostatnie kilometry jechaliśmy więc już w przy całkiem niezłej pogodzie.
Wycieczka mimo deszczu w sumie udana, peleryny dobrze się sprawdziły, bardzo nie zmokliśmy zaliczyliśmy całkiem fajną wycieczką.