Wyjazd z Krzyśkiem (dla niego pierwszy wyjazd w sezonie) do Baczkowa, po drodze Czarny Staw.
Do 14:00 miałem być na kursie w Krakowie, ale kurs skończył się już o 12:00, więc koło 13:00 byłem w Niepołomicach. Na początek mały serwis mojego crossa m.in. zmieniłem opony z zdecydowanie bardziej terenowe Kendy, które od dwóch lat wisiały sobie na wieszaku. Około 14:30 przyjechał Krzysiek, ponieważ był to dla niego pierwszy wyjazd w sezonie, więc proponowałem mu dość łatwa trasę na około 20 km, ale on się uparł że jedziemy do Baczkowa no to pojechaliśmy. Zaraz jak wjechaliśmy do Puszczy, to na Drodze Królewskiej minęliśmy rowerzystę zakładającego kurtkę, dogonił nas tuż przed Sitowcem i siadł nam na kole, po jakiś 2 km minął nas i przyspieszył, postanowiłem za nim pogonić i pojechać na kole do leśniczówki. Facet zasuwał mocno jakieś 27-30 km a ja za nim, niestety Krzysiek zaczął wyraźnie zostawać, więc tuż przed leśniczówką zrobiłem postój. Postanowiliśmy, że jedziemy nad Czarny Staw szutrową Drogą Królewską na wprost, przecięliśmy asfaltówkę na Stanisławice, dalej koło rezerwatu żubrów dojechaliśmy do asfaltówki na Damienice, tu w prawo o po chwili byliśmy nad Czarnym Stawem. Postój i kilka fotek komórką, aparatu nie brałem, ponieważ Krzysiek koniecznie chciał do Baczkowa, więc robiąc skrót terenowy wypadliśmy na asfalt do Baczkowa i po chwili byliśmy już na miejscu.
Mały postój pod sklepem, znajdującym się tuż przy skrzyżowaniu drogi którą przyjechaliśmy od strony lasu i drogi Zielona - Bochnia. W tym miejscu na liczniku mieliśmy 20 km i średnią około 21 km/h - czas jazdy około 57 minut. Postój trochę się przeciągnął a koło 16 zaczęło się robić trochę zimno, więc mocnym tempem ruszyliśmy do domu. Plan był taki, że jedziemy cały czas prosto, najpierw asfaltem, a potem szutrówkami aż do skrzyżowania ze szlakiem czerwonym, który miał nas zaprowadzić na Drogę Królewską pomiędzy Sitowcem a Dębem Augusta II. Tak też się stało, asfaltem zasuwaliśmy dość mocno, szutrówka trochę wolniej, ale ogólnie też mocno, gdy wyjechaliśmy na Drogę Królewską, wzmocniłem tempo i tak dojechaliśmy na Piaski. Jazda przez miasto już trochę wolniej, około godziny 17:00 byłem w domu.
Tempo na całej trasie koło 20,5 km/h, sporo jazdy leśnymi ścieżkami, miejscami nawet po piasku, mój rower na tych agresywniejszych oponach poradził sobie wzorowo. Wycieczka bardzo udana, ale jak się później okazało dla Krzyśka był to dystans zabójczy.